Zachęcam Państwa do zapoznania się z niektórymi tezami artykułu pani dr. Marzeny Żylińskiej, uznanego specjalisty
w zakresie zagadnień neurodydaktyki i nauczania przyjaznego mózgowi.
Czym jest neurodydaktyka?
Pojęcie neurodydaktyka nie jest nowe, powstało około połowy lat osiemdziesiątych
ubiegłego wieku, a jego twórcą jest niemiecki dydaktyk matematyki Gerhard Preiß. W języku
angielskim funkcjonują raczej pojęcia: „brainfriendly learning” i „braincompatible
learning”. W Polsce termin „neurodydaktyka” staje się coraz popularniejszy i funkcjonuje
zarówno w literaturze fachowej, jak i popularnonaukowej.
Funkcjonujący obecnie na świecie model edukacyjny powstał w czasach, gdy nie było
możliwości badania procesów uczenia się. Przełom nastąpił ponad dziesięć lat temu dzięki
zastosowaniu różnego typu tomografów i skanerów, które pozwalają na zaglądanie do
uczącego się mózgu. Neurobiologia i neuropsychologia są dziś prężnie rozwijającymi się
dyscyplinami.
Egoistyczne neurony
W obecnym modelu edukacyjnym drobiazgowo zaplanowano wszystko, czego uczniowie
mają się nauczyć i określono sposób sprawdzania wiedzy. Z jednej strony jest to nowa, dużo
bardziej szczegółowa podstawa programowa, a z drugiej testy, które przeprowadzane są już
na wszystkich poziomach edukacji. Pomiędzy tymi dwoma biegunami jest
nauczyciel, uczniowie i neurony, które uczenie się umożliwiają. Cały układ może być
skuteczny jedynie wtedy, gdy neurony wykonają swoją pracę i wykorzystają swój
potencjał. Z badań neurobiologów wynika, że samo zdefiniowanie celów i określenie
sposobu pomiaru jest z punktu widzenia mózgu daleko niewystarczające. Aby podjąć trud
nauki potrzebuje on bowiem własnych, subiektywnych argumentów. W praktyce oznacza
to, że uczniowie muszą rozumieć po co i dlaczego mają zajmować się konkretnymi
zagadnieniami. Jeśli takich argumentów nie znajdują, to trudu uczenia się nie
podejmują, a jedynie szukają zastępczych strategii lub symulują naukę.
Na czym polega nauczanie przyjazne mózgowi.
Nauczanie przyjazne mózgowi bazuje na ciekawości poznawczej uczniów, wykorzystuje silne
strony mózgu, łączy wiedzę czysto kognitywną z emocjami, pozwala uczniom na stawianie
hipotez i samodzielne szukanie rozwiązań, nie ogranicza się jedynie do czysto werbalnego
przekazu, odwołuje się do wielu modalności i ułatwia łączenie pojedynczych informacji
w spójną całość. Najistotniejszym elementem i warunkiem osiągnięcia sukcesu jest
niewątpliwie odwołanie się do ciekawości poznawczej uczniów, drugim, nie mniej ważnym
bezpieczna i przyjazna atmosfera. Ludzie są z natury ciekawi świata i chcą go
rozumieć. Wszystko, co nowe, nieznane, nietypowe, tajemnicze, nie do końca
wyjaśnione, przyciąga naszą uwagę. Idąc ulicą nie zwracamy uwagi na normalnie wyglądających przechodniów, ale
z pewnością zapamiętamy ubranego w elegancki garnitur i idącego pieszo mężczyznę. Ten naturalny mechanizm chroni nasz
mózg przed nadmiarem otaczających nas impulsów i przed tzw. przebodźcowaniem.
Po pierwsze zaciekawić.
Aby skupić uwagę uczniów na wybranym zagadnieniu, a więc skierować snop światła na
omawiane zagadnienie, wystarczy zadać intrygujące pytanie, które pobudzi do myślenia
i stawiania hipotez. Lekcję fizyki można zacząć od pytania: „Dlaczego niebo jest niebieskie?”
Celem nie jest uzyskanie od uczniów poprawnych odpowiedzi, ale zaintrygowanie ich
i zainicjowanie w ich mózgach produkcji niezbędnych neuroprzekaźników. Następstwem
tworzenia hipotez i prób znalezienia odpowiedzi jest oczekiwanie na ich
zweryfikowanie. Uwaga uczniów skierowana zostaje na omawiane zagadnienie, a nauczyciel
informuje, że celem lekcji jest znalezienie odpowiedzi na postawione pytania. Teraz istnieją
odpowiednie warunki do rozpoczęcia efektywnej nauki.
Na poświęconej wirusom lekcji biologii, można podać odpowiednie opisy
i definicje, sucho i rzeczowo opisać sposób ich rozmnażania się. Ale nauczyciel mógłby zacząć
od pytań o to, kto z uczniów przechodził ostatnio grypę, jak się wtedy czuł, czy mamy
lekarstwa przeciwko wirusom, czy potrafimy się przeciwko nim bronić, czy stanowią one dla
ludzi poważne zagrożenie. Takie rozpoczęcie lekcji jest niejako zaproszeniem uczniowskich
mózgów do pracy, wymaga tak pożądanego odniesienia do posiadanej już wiedzy.
Co ty o tym sądzisz?
Pytania typu: „A co ty o tym sądzisz?”, „Jakie jest Twoje zdanie?” pełnią w edukacji rolę
papierka lakmusowego i dużo mówią o wybranym modelu szkolnej kultury. Mózgi uczniów
uczą się w szkole nie tylko tego, co jest tematem kolejnych lekcji, ale wyciągają również
wnioski dotyczące sposobu komunikowania się z innymi, rozwiązywania sytuacji
konfliktowych, oceny własnych możliwości, strategii prowadzących do sukcesu czy sposobów
unikania porażek i problemów. Na podstawie zebranych w szkole doświadczeń postrzegają
proces uczenia się albo jako akt przymusu albo wolnej woli.
Jeśli uczeń ma jedynie reprodukować wiedzę, powtarzać to, co powiedzieli i napisali
inni, to uczy się w szkole, że on może jedynie „iść po śladzie”, że mądrość jest atrybutem
innych. Ale szkoła może uczyć również odkrywania, samodzielnego dochodzenia do
prawdy, stawiania hipotez i ich weryfikowania, innymi słowy może rozwijać lub hamować
kreatywność i innowacyjne myślenie. Chodzenie po śladzie jest wprawdzie bezpieczne, ale
i nudne, a nuda jest największym wrogiem skutecznej nauki, ponieważ niszczy motywację
i wygasza aktywność neuronów, które z nudów dosłownie umierają!
Iskra w oku, czyli o tym, jak obudzić fascynacje.
„Nauczać, to rozniecać ogień, a nie napełniać puste wiadro”, twierdził już w VI wieku
p.n.e. Heraklit, ale jego punkt widzenia do dziś nie dla wszystkich jest oczywisty. Wiele osób
związanych ze szkoła wciąż postrzega naukę jako bierny proces, w którym nauczający może
innym przekazać swoją wiedzę. Gdyby tak było, uczniowie nauczycieli, którzy rzetelnie
i skrupulatnie, ale sucho i bez emocji omawiają temat za tematem – czy jak to się określa w szkolnym żargonie „przerabiają”
materiał – a potem równie solidnie go sprawdzają, osiągaliby najlepsze wyniki. Jednak owo urzędnicze podejście do
nauczania nie przynosi oczekiwanych efektów. Dużo efektywniejsi są nauczyciele, którzy potrafią obudzić w swoich uczniach
fascynację i włączyć najsilniejszy mechanizm, jakim jest motywacja wewnętrzna. Fakt, iż coś zostało powiedziane, nie
znaczy, że zostało przyswojone. Nauczać a uczyć się to dwa zupełnie różne procesy. Aby rozbudzić w uczniach fascynację,
nauczyciel sam musi być zafascynowany przedmiotem, który wykłada. Iskra w jego oku, ton głosu i sposób, w jaki opowiada,
stanowią dla innych nie zawsze uświadomiony, ale czytelny przekaz: „To, czym mamy się dziś zajmować, jest niezmiernie
ciekawe!” Entuzjazm nauczyciela dzięki mechanizmowi odzwierciedlania i dostrajania przenosi się na uczniów.
Warto się nad tym zastanowić gdyż „Jeśli hipokamp ocenił rzecz jako nową i ciekawą, zabiera się do magazynowania, to
znaczy tworzy jej neuronową reprezentację” czyli następuje proces uczenia się !
Treści pochodzą z artykułu
Marzena Żylińska
NKJO Toruń
Doradca metodyczny technika
Jarosław Wytrwał
PCE – Brzesko